Świadectwo: Spełnione marzenie

Spełnione marzenie: Śladami Marii Valtorty

„Bóg jest dobry i wierny” (Ps 100,5) – te słowa najkrócej opisują moją pielgrzymkę do Viareggio, miejsca życia i śmierci Marii Valtorty…
Dwa lata temu w ostatnim numerze „Vox Domini” z 2016 ukazało się moje świadectwo, w którym opisałam jak wielki wpływ na moje życie wywarł „Poemat Boga Człowieka”, to jak Bóg pomógł mi posługując się tym dziełem przejść przez wszystkie etapy choroby nowotworowej, przeszczepu szpiku, zrozumieć sens cierpienia i co najważniejsze pokochać całym sercem Trójcę Przenajświętszą, Maryję i wszystkie sprawy Boże.
„Poemat…” sprawił, że widzę moje życie w perspektywie wieczności, a Maria Valtorta jest mi bardzo bliska. Mam w sercu wiele miłości dla Niej i choć nie jest jeszcze świętą uznaną przez Kościół katolicki, to modlę się przez Jej wstawiennictwo i czuję Jej pomoc.
Od blisko 10 lat marzyłam o tym, aby kiedyś pojechać do Viareggio, do miejsca gdzie Maria leżąc przykuta – z powodu niepełnosprawności – do łóżka spisywa­ła wszystkie wizje i dyktanda. Pragnienie to było ogromne, ponieważ sama doświadczyłam ogromnej niemocy w czasie choroby i mogłam choć w części poczuć to, co czuje osoba leżąca na łożu boleści.
Bóg na ziemi posługuje się swoimi posłańcami, w tym przypadku posłużył się pewną dzielną niewiastą o imieniu Lucyna mieszkającą w Ratyzbonie. Z Lucyną znałyśmy się od kilku lat tylko wirtualnie przez portal społecznościowy Facebook. Bóg jednak sprawił, że w roku 2017 spotkałyśmy się już w świecie realnym i to w Medziugorju.
Tak samo było i w tym roku, 2018, Lucyna przyjechała do Medziugorje wraz ze swoimi synami po to, aby świętować 18-te urodziny jednego z nich. Byliśmy razem podczas objawienia Matki Bożej u Marii Pavlović-Lunetti wraz z naszymi kapłanami o. Sylwestrem i o. Izaakiem. Dzięki Lucynie poznaliśmy treść objawienia, bo ona była naszym tłumaczem. Od tamtego czasu nasza relacja pogłębiła się i to właśnie od niej dowiedziałam się, że wracając z podróży do św. Antoniego w Padwie zatrzymała się w Viareggio! W moim sercu zrodziło się wówczas tak wielkie pragnienie, by tam pojechać. Chciałam na tym miejscu wołać do Pana i modlić się, ażeby „Poemat…” został doceniony, ażeby dotarł do jak największej liczby serc i pomógł im w zrozumieniu Pisma Świętego i w pokochaniu Boga.
Bardzo chciałam tam być, więc zapytałam mojego męża czy mnie tam zawiezie… Zgodził się! Byłam przeszczęśliwa!
Mąż postanowił jechać do Viareggio bez żadnej przerwy, ja jednak – martwiąc się o jego siły i zdrowie – prosiłam Boga o jakieś inne rozwiązanie… i Pan Bóg nam je dał. Okazało się bowiem, że równo w połowie drogi pomiędzy Grodziskiem, z którego wyruszaliśmy a włoskim Viareggio jest Ratyzbona, a tam właśnie mieszka Lucyna. Za nocowaliśmy więc u wspaniałych sióstr Józefitek… mając w planach zwiedzić też Ratyzbonę.
Jednak te plany pokrzyżował problem zdrowotny i zwiedzaliśmy w zamian za to… szpitale. Niespodziewanie bowiem spuchła mi połowa twarzy. Mąż był bliski decyzji o powrocie do kraju, tym bardziej że – jak się okazało – lek, który mi zapisano w szpitalu nie był dostępny w dyżurujących aptekach…! Ale i temu Bóg zaradził… To jednak opowieść na kolejne świadectwo…
Była we mnie pewność, że mam zrealizować swoją misję. Oprócz modlitwy w tym szczególnym miejscu i odmówienia „Aktu zawierzenia…” w Viareggio miałam też za zadanie dostarczyć pisma Marii Valtorty w języku polskim…

W czasie pierwszego noclegu zrozumiałam, że Patronką tej mojej pielgrzymki jest Matka Boża Bolesna. Jej obraz wisiał w pokoju, w którym nocowaliśmy… Kolejne dni to przeczucie potwierdziły…
W Viareggio odnalazłam najpierw kościół parafialny Marii Valtorty. Była to świątynia pod wezwaniem św. Andrzeja. Podczas całego naszego pobytu w Viareggio chodziłam tam modlić się codziennie w intencji „Po­ematu…”. Odczytywałam mo­­dlitwę ułożoną przez pana Mariana (organizatora naszych czytelniczych pielgrzymek na Jasną Górę). W tym właśnie kościele odczytałam „Akt Zawierzenia” (był on wydrukowany w nr 1/2018 „Vox Domini”).
Kiedy po raz pierwszy przekroczyłam próg tego kościoła, zaparło mi z wrażenia dech w piersiach: moim oczom ukazała się duża figura Matki Bożej Siedmiu Boleści, do której mam wielkie nabożeństwo i wszędzie gdzie tylko mogę rozpowszechniam Różaniec do Siedmiu Boleści matki Bożej…! Później dowiedziałam się, że w tym kościele od wielu lat jest żywy kult do Matki Bożej Bolesnej, a kościołem opiekują się ojcowie Serwici, któ­rzy służyli duchową opieką Valtorcie.
Sama Maria także pielęgnowała pamięć o wielkim współodkupieńczym bólu Maryi. Oprócz Godziny Świętej – odprawianej z czwartku na piątek – czuwała bowiem także z Matką Bolesną z piątku na sobotę.
W następnych dniach naszego pobytu udało nam się umówić na odwiedzenie domu Marii Valtorty. Przeżyłam to bardzo mocno. Żadne słowa nie opiszą tego co czułam, bedąc w tym miejscu. Dzięki uprzejmości pani Anny spędziłam w pokoju, w którym mieszkała, żyła i pisała Maria, przy samym Jej łóżku ponad godzinę. Modliłam się całym sercem i tam także odczytałam „Modlitwę…” i „Akt Zawierzenia”. Uczyniłam to przed obrazem Jezusa i przed figurką Niepokalanej, przed którymi modliła się Maria.
Miałam okazję przyjrzeć się wszystkiemu dokładnie, dotknąć Jej łózka, przedmiotów, których używała. Wzruszyłam się bardzo głęboko na widok „ręczniczka”, na którym widnieją dwie krwawe łzy Matki Bożej. W pomieszczeniu, jakie można tu zwiedzić jest także woskowy odlew twarzy Marii Valtorty wykonany po Jej śmierci.
Naprzeciw łóżka wisi obrazek Matki Bożej Bolesnej, zaś obok, na stoliku, stoi mały obrazek Jezusa Miłosiernego, własnoręcznie oprawiony przez Marię Valtortę pochodzący – o ile dobrze zapamiętałam – z 1948 roku, kiedy jeszcze objawienie dane św. Faustynie nie było uznane…
Czas mijał nieubłaganie i trzeba było opuścić ten dom, pożegnać się z kościołem w Viareggio… Nadszedł czas powrotu do Polski…
W sercu i w głowie pojawiło się jednak nowe marzenie: wyjazdu do Florencji, gdzie w kościele Zwiastowania spoczywają doczesne szczątki Marii Valtorty. Tam również chciałbym odmówić „Modlitwę” i odczytać „Akt Zawierzenia…” Póki co dziękuję Dobremu Bogu za ten czas! Dziękuję Mu też za to, że dzięki uprzejmości pewnego kapłana dowiedziałam się, że dokładnie w tym samym terminie, co nasza polska pielgrzymka czytelników pism Marii Valtorty na Jasną Górę, to właśnie w Viareggio odbywać się miało II ogólnoświatowe Sympozjum Valtortiańskie z polskim akcentem, o czym już wspomniałam nieco wcześniej… Obyśmy jako Polacy – podobnie jak było z uznaniem kultu Serca Jezusowego na świecie – mogli przyczynić się do uznania prawdziwości pism Marii Valtorty i ich docenienia, w szczególności „Poematu Boga Człowieka”! Bóg zawsze wysłuchuje dobrych modlitw, tyle że czyni to w Swoim – a nie w naszym – czasie.
Sydonia