Życie Jezusa według Marii Valtorty

Życie Jezusa według Marii Valtorty a objawienie wiecznej Ewangelii

5 stycznia 1944 roku cykl wizji o życiu Jezusa – otrzymanych przez Marię Valtortę – zaczyna się symbolicznie obrazem Wniebowzięcia Maryi. Dogmat ten zostanie uroczyście ogłoszony przez Piusa XII w dniu 1 listopada 1950 r. w Konstytucji apostolskiej Munificentissimus Deus (określającej jako Dogmat wiary, że Bogarodzica Dziewica Maryja została z Ciałem i Duszą wzięta do Niebieskiej Chwały). Wizje ukazujące życie Jezusa kończą się 28 kwietnia 1947 r., lecz inne dyktanda dla naszego czasu Jezus kontynuuje do listopada 1950, a następnie sporadycznie przekazuje swoje słowa do 1954.
Spośród 15 tysięcy stron ręcznych zapisków Marii Valtorty, w których umieszcza ona wizje i codzienne dyktanda, prawie dwie trze­cie zajmuje monumentalne dzie­ło o życiu Jezusa: zbiór wizji od dzieciństwa Maryi aż po po­czą­tki Kościoła, pt. „Poemat Boga-Człowieka”.
Wizje otrzymuje ona w kolejności losowej, bez porządku chronologicznego. Zapisuje je po kolei i bez usuwania w 122 zeszytach szkolnych, gdzie mieszają się one z dyktandami Jezusa. Wizje otrzymuje niemal codziennie, od kwietnia 1943 do kwietnia 1947, następnie zaś umieszcza je w porządku chronologicznym, według wskazówek samego Jezusa. Ostatecznie blisko 5 tys. stron czyli dziesięć tomów (10 książek) tworzy doskonale spójną całość (poszczególne etapy życia Jezusa zgrupowano w Księgi, których naliczono siedem).
Zgodność dogmatyczna i teologiczna dzieła została potwierdzona:
– przez Papieża Piusa XII, który osobiście czytał Dzieło i wprost zachęcił do jego publikacji;
– przez sekretarza Kongregacji Świętych Obrzędów (aktualnie to Kongregacja do spraw Świętych). W swoim liście dziękuje on Panu, że dał nam „dzieło tak wzniosłe, o wysokiej wartości doktrynalnej i duchowej”;
– przez dziekana Papieskiej Akademii na Lateranie, który uznał dzieło za mające „pochodzenie nadprzyrodzone”;
– przez założyciela Papieskiego Uniwersytetu Maryjnego (Marianum), autora setek artykułów i książek, który napisał, że dzieło Marii Valtorty przewyższa wszystko co czytał i co napisał o dziewicy Maryi;
– przez ojca Berti, profesora dogmatyki i autora licznych teologicznych dzieł.
Prawda biblijna i egzegetyczna została uznana:
– przez rektora Papieskiego Instytutu Biblijnego i spowiednika Piusa XII, który potwierdził zgodność z Biblią pism Marii Valtorty;
– przez bł. Allegrę, tłumacza Biblii na język chiński: uznał on, że dzieło to pochodzi od Jezusa i prosił, aby podjęto pogłębione studia nad tym dziełem;
– przez ojca Dreyfusa z Instytutu Biblijnego w Jerozolimie, który dostrzegł w dziele znajomość miejsc znanych jedynie rzadkim specjalistom.

Jak było możliwe powstanie takiego dzieła?

Maria Valtorta, zablokowana przez chorobę w łóżku, pierwszą Biblię otrzymała w wieku 47 lat, już w chwili kiedy miała pierwsze wizje. Tymczasem David Amos, badacz, znalazł w jej pismach 3 tysiące odniesień do Starego Testamentu, głównie Septuaginty, którą posługiwano się w czasie Jezusa.
Poza tym ostatnie studia naukowe ukazały jej zadziwiającą wiedzę na temat lokalnej roślinności, zwyczajów, topografii, a nawet planu niektórych miast w Palestynie, które dopiero niedawno odkryto.
Jej wyjaśnienia astronomiczne umożliwiły rekonstrukcję życia publicznego Jezusa dzień po dniu.
Znaczenie danych geografi­cz­nych, botanicznych, zoologicz­nych, historycznych, architekto­ni­cznych, geologicznych, a­stro­­no­­mi­­cznych lub czasowych pozostaje niewyjaśnione.
Jean-François Lavère zauważył, opisał i systematycznie badał tę niezwykłą wiedzę. Wyniki opublikował wspólnie z innymi badaczami. Wiedza Marii Valtorty jest rzeczywiście zdumiewająca z wielu powodów, ponieważ nie miała ona ani środków, ani otoczenia, ani poziomu wykształcenia, który posiadane przez nią wiadomości wyjaśnił.
Tej precyzji w szczegółach, którą można znaleźć w całym dziele, wyraźnie zażądał Jezus, który upewnia się, czy ona zauważa wszystko i notuje to, co widzi i słyszy. Ta wierność w przekazie wizji jest gwarancją maksymalnej możliwej zgodności z oryginalnym źródłem.
Książka ta po raz pierwszy ukazała się drukiem pod tytułem Il Poema dell’Uomo-Dio (Poemat Boga-Człowieka), a następnie pod tytułem Evangelo que mi è stato rivelato (Ewangelia, która została mi ujawniona).
Tytuł ten nie rości sobie pretensji do głoszenia piątej ewangelii, ale po prostu Valtorta tak określała zazwyczaj swoje wizje, mówiąc, że została jej ukazana Ewangelia. Są to księgi natchnione, ale nie – objawione.
Nie tylko Valtorta otrzymała ewangeliczne wizje. Byli inni podobni wizjonerzy na przestrzeni wieków, ona jednak wyróżnia się spośród innych w kilku punktach:
– otrzymała kompletne wizje;
– sama je zapisywała;
– robiła to natychmiast, unikając utraty informacji upośledzającej tak wiele innych prywatnych objawień tego rodzaju.
Sam Jezus usuwa wszelką dwuznaczność: dzieło dane Marii Valtorcie nie jest dziełem kanonicznym, takim jak Ewangelie. W istocie publiczne objawienie zostało zamknięte wraz ze śmiercią ostatniego apostoła Jana Ewangelisty. Po nim dopuszcza się objawienia jako prywatne i stanowią one pomoc dla ludzi zainspirowaną przez Niebo.
Jezus precyzuje przyczyny dania tego dzieła. Pragnie:
– dać nam lepsze zrozumienie Jego życia i Jego słów;
– potwierdzić wieczną Ewangelię w epoce, która ją zniekształciła.

Objawienia zdarzały się w każdym czasie

Św. Paweł głosił Ewangelię, jaką otrzymał bezpośrednio od Jezusa Chrystusa, a jednak nie jest on znany jako autor piątej czy innej Ewangelii, gdyż – jak sam stwierdza – byłby przeklęty. Czyni więc starania, by otrzymane przez siebie objawienie podporządkować Kościołowi.
Jeśli Valtorta dodaje coś do doskonałości Ewangelii, to jednak nie dotyczy jej przekleństwo wypowiedziane przez św. Pawła w Liście do Galatów. Nie ma bowiem wątpliwości co do tego, że choć Maria Valtorta ilustruje Ewangelię, jaką znamy także wieloma epizodami, których w niej nie ma, to jednak czy to nie właśnie o tym mówi ostatni werset objawionej nam Ewangelii?
Podobnie jak wielu mistyków, Maria Valtorta zapłaciła wysoką cenę za dar tego arcydzieła: historia jej powołania, życia i odbioru jej dzieła tego dowodzi. Musiała też znosić pokusy i szatańskie ataki. Np. 4 lipca 1944 r. szatan podszył się pod Głos, który ją inspirował i zaczął ją nakłaniać do przeklęcia ludzi, którzy ją skrzywdzili. Innym razem kusił ją, by zaczęła wykorzystywać to dzieło dla własnej korzyści i dla osobistej chwały, wzbudzał też w niej wątpliwości co do pochodzenia wizji.
Dzieło Marii Valtorty – mimo rozmaitych ataków – stało się również duchowym pokarmem Papieży i świętych. Począwszy od Piusa XII po świętą Matkę Teresę, niedawno kanonizowaną, która „Poemat…” zabierała ze sobą nawet w podróż. Dzieło to, jak wiele innych dzieł natchnionych oczywiście nie uniknęło wrogości.

Entuzjazm spowiednika

W 1944 roku, dzieło Marii Valtorty nie było jeszcze zakończone, kiedy już ojciec Romualdo Migliorini – który był jej spowiednikiem od dwóch lat – zaczął przepisywać i rozpowszechniać fragmenty, wbrew wyraźnemu oporowi ze strony Marii oraz wbrew poleceniu Jezusa. Ojciec nalegał na ujawnianie tego objawienia jako „boskiego”. W 1946 r. przełożeni przenieśli go do Rzymu i – jak się wydaje – zakazano mu tych prozelickich działań.
W kwietniu 1947 roku zakończyło się spisywanie monumentalnego dzieła o życiu Jezusa. Wtedy to ojciec Migliorini przedstawił tę obszerną pracę swojemu koledze, ojcu Corrado Berti, profesorowi Papieskiej uczelni Marianum w Rzymie. Ten przeczytał teksty z entuzjazmem i zasięgnął następnie rady co do niej u Alphonsa Carinci, prefekta Kongregacji ds. Obrzędów i wikariusza do Spraw Kanonizacyjnych. Rozmawiał też z ojcem Augustinem Bea, przyszłym kardynałem, spowiednikiem papieża Piusa XII i rektorem Papieskiego Instytutu Biblijnego w Rzymie. Obydwaj radzą mu wykonanie kopii tych pism i przekazanie ich Papieżowi, za pośrednictwem prałata jakiego znają, będącego archiwistą w Sekretariacie Stanu.

Pius XII osobiście zapoznał się z pismami Marii Valtorty

Zaświadczył o tym archiwista, który monitorował postęp jego lektury. 26 lutego 1948 r. Papież przyjął na specjalnej audiencji: ojca Corrado Berti, ojca Romualdo Migliorini oraz ich przełożonego, ojca Andrea Cecchin. Papież zakończył rozmowę z nimi następującym zaleceniem: „Opublikujcie to dzieło takim, jakie jest: nie ma potrzeby wyrażania opinii co do jego pochodzenia, czy jest nadprzyrodzone czy nie. Kto przeczyta, ten zrozumie”. Papież dodał: „Słyszymy o tak wielu wizjach i objawieniach! Nie twierdzę, że wszystkie są prawdziwe, ale niektóre z nich mogą być prawdziwe”.
Ojciec Berti zadał więc Papieżowi pytanie, czy należy usunąć słowo: „wizje” i „dyktanda”. Ten zaś odpowiedział, że niczego nie należy usuwać, prócz wyraźnego stwierdzenia o boskim pochodzeniu dzieła, zawartego we wstępie. To bowiem stawiałoby pisma Marii Valtorty na równi z kanonicznymi ewangeliami.
Po wyjściu z audiencji trzej kapłani zapisali od razu słowa Papieża, aby nigdy ich nie zapomnieć i postanowili się skontaktować z drukarnią watykańską.
A jednak wszystko to nie przeszkodziło wkrótce w umieszczeniu dzieła Marii Valtorty w wykazie ksiąg zakazanych, z pewnością przez te same osoby, które wkrótce dołączą do tego wykazu Dzienniczek siostry Faustyny i zaczną dręczyć Ojca Pio…

Mur wrogości i niedowierzania

Pius XII

Kilka miesięcy po łaskawej zgodzie Papieża Piusa XII na druk dwóch komisarzy Świętego Oficjum podejmie próbę zniszczenia dzieła Marii Valtorty.
Biskup Giovanni Pepe i ksiądz Girolamo Berruti, dwaj komisarze Świętego Oficjum, wezwali ojca Bertiego, promotora dzieła i nakazali mu oddanie wszystkich kopii dzieła. Nie ma prawa mówić, ma jedynie wykonać polecenie. Robi to, choć – co szokujące – postępowanie komisarzy jest niezgodne z wszelkimi stosowanymi procedurami. W Acta Apostolicae Sedis nie zachował się żaden ślad tego działania, które było nieoficjalne i podjęte wyłącznie przez te osoby. Jednak, o czym wiemy, jeden z urzędników zamieszanych w tę mroczną historię został przez Piusa XII pozbawiony swej funkcji, kiedy bez jego wiedzy umieścił na Indeksie książki o Ojcu Pio.
Maria Valtorta, która na szczęście zachowała oryginalne rękopisy, jest bardzo poruszona przez wrogie działania komisarzy i prosi, aby odwołać się do Ojca Świętego.
Biskup Carinci, prefekt Kongregacji ds. Świętych, przybywa, aby pocieszyć mistyczkę i poświadcza na piśmie słowa Papieża. To pisemne uznanie popiera przyszły kardynał Bea, a następnie prałat Lattanzi, dziekan wydziału teologii na Lateranie oraz inne osobowości. Niestety ich świa­de­c­twa nie zostały przedstawione Ojcu Świętemu, bo trwający Rok Święty 1950 miał inne priorytety.
Przekonani o wyjątkowej wartości wizji Marii Valtorty oraz mając w pamięci pa­pieskie słowa o wadze imprimatur, ojcowie Berti i Migliorini przekroczyli zakaz komisarzy Świętego Oficjum i latem 1956 roku opublikowali pisma Marii. Cisza… żyje jeszcze bowiem Pius XII. Ale jakiś czas później, 16 grudnia 1959 roku, w rok po śmierci Ojca Świętego, dzieło Marii Valtorty zostaje umieszczone w wykazie zakazanych książek, bez wstępnego ostrzeżenia, po prostu z powodu braku imprimatur (czyli decyzja miała przyczynę dyscyplinarną, a nie – doktrynalną). Dla Marii Valtorty to nowy szok. W odpowiedzi składa ofiarę ze swojego umysłu Jezusowi, gdy jej ciało już jest udręczone dziesiątkami bolesnych chorób.
Autor artykułu w Osservatore Romano, który ujawnił decyzję o wpisaniu na Indeks książek Marii Valtorty zapisał zaskakujące słowa świadczące o tym, że wiedział o ważnym wsparciu, jakie pisma Marii otrzymały od zmarłego Papieża oraz od wysokich urzędników Kurii rzymskiej, których uznał jednak za naiwnych. Pisze on: „Pomimo popierających publikację znakomitych osobistości (których niezaprzeczalna dobra wola i wiara zostały wykorzysta­ne), Święte Oficjum uznało za ko­nieczne umieszczenie dzieła w wykazie zabronionych książek”. Wśród tych znamienitych postaci był spowiednik Papieża Piusa XII, ojciec Augustin Bea, również członek Świętego Oficjum, u­stanowiony kardynałem przez św. Jana XIII krótko przed ukazaniem się tego artykułu. Jest więc prawdopodobne, że jego autor doskonale zdawał sobie sprawę także z opinii Papieża na temat pracy Marii Valtorty. To nie jedyna ciekawostka w tym tekście. Twórcy Indeksu świadomie zignorowali wszystkie osoby, które popierały Marię i – po śmierci Papieża – zlekceważyli także jego poparcie wyrażone na prywatnej audiencji.
Postawa autora tekstu w Os­ser­vatore Romano wywołała obu­rzenie, dlatego ojciec Berti, w grudniu 1960, czyli w rok po tym artykule, został przyjęty przez Święte Oficjum życzliwiej przez nowego komisarza. Był nim o. Marc Giraudo. Dzięki temu spotkaniu komisarz odkrywa pisemne poparcia kurialnych osobistości oraz zachętę daną przez Piusa XII. Udziela więc pozwolenia na kontynuowanie publikacji dzieła, ale czyni to tylko werbalnie: „Kontynuuj publikację tej pracy. Zobaczymy, jak ludzie ją przyjmą” – oświadcza.
W 1963 r. o. Berti został przyjęty przez biskupa Pasquale Macchi, sekretarza nowego papieża Pawła VI. Potwierdza on, że dzieło Marii Valtorty nie znajduje się na Indeksie i że Ojciec Święty, jeszcze jako kardynał Mediolanu, przeczytał część jej pracy i zamówił książki dla Wyższego Seminarium Duchownego.
Paweł VI, obec­nie już święty, wysłał list za pośrednictwem Sekretariatu Stanu do ojca Roschini, teologa Świętego Oficjum, zawierający zachętę dla jego pracy na temat Maryi Dziewicy w dziele Marii Valtorty.
Praca Marii Valtorty była również częścią tych dzieł, z którymi zapoznał się św. Jan Paweł II, według doniesień ojca Yannika Bonnet, który rozmawiał z jego sekretarzem Stanisławem Dziwiszem.
Również Benedykt XVI, w którym niejeden pragnie widzieć przeciwnika – z powodu jego ostrożności – w ostatnim roku swego pontyfikatu beatyfikował dwie osoby otwarcie wspierające pisma Marii Valtorty, a mianowicie: Matkę Marię Arias Espinosa oraz ojca Gabriele Allegra.
Co do Papieża Franciszka kanonizował on Matkę Teresę, o której – jak wspomnieliśmy – wiemy, że podróżując zabierała ze sobą Biblię, brewiarz i nierzadko pisma Valtorty.
Warto odnotować radość Kościoła w Kerala (Indie) z tłumaczenia dzieła, zaś biskupi chińscy zalecają pełne tłumaczenie i lekturę pism Marii Valtorty, pisząc o tym na watykańskiej stronie w uwagach do Synodu „Słowo Boże w życiu i misji Kościoła”.
Szerzone bez przerwy od 60 lat dzieło i przetłumaczone na 30 języków jest ocenie dostępne także w postaci nagrań dźwiękowych, a także jako aplikacja na telefon i nawet jako książki dla dzieci.
W roku 1977 Jezus powiedział do Don Ottavio Michelini, mistyka włoskiego, że dzieło Marii Valtorty dozna wielkiego sukcesu w „Kościele odnowionym”.
Na dwadzieścia lat przed zniesieniem Indeksu (1966), który obłożył dzieło Marii Valtorty klątwą, Jezus podyktował jej słowa:
„Nie mogę pozwolić na to, aby to dzieło [opisane życie Jezusa] zostało wyśmiane i pozostało w rękopisie. Mamy do czynienia z głupim i złym światem, nawet w kręgach kościelnych, ze światem, który nie dba o to, aby odczytać te stronice, aby w nich dojrzeć moją obecność i zatwierdzić je, ale całą swoją uwagę skupia na tym, aby usunąć to dzieło, mając jeden tylko cel: znaleźć w nim jakieś słowo, które może zostać uznane za błąd teologiczny lub po prostu historyczny, choćby to było spowo­dowane niewyraźnym pismem autorki lub błędem przepisujące­go. To czysta prawda. Dlatego działam tak, aby ich zawziętość została pokonana.”
W 1966, tuż po zakończeniu Soboru (1965), Indeks został zniesiony, na prośbę Ojców Soboru, wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami. Pozostała Kościołowi możliwość moralnego ostrzeżenia przy braku imprimatur, jednak zasady jego udzielania zostały zasadniczo zmodyfikowane.

Dzieła Marii Valtorty posiadają warunkowe imprimatur włoskiego Episkopatu

W 1992 roku, kiedy ogromnie wzrastało zainteresowanie dzie­łem Marii Valtorty Konferencja Episkopatu Włoch uznała, że dzieło można nadal drukować (czyli wyraziła zgodę na druk jak tłumaczy się słowo imprimatur). Biskupi postawili jednak warunek. Wydawca miał dać wyjaśnienie we wstępie, które upewniłoby czytelnika, że chodzi tu o dzieło samej Marii Valtorty, a nie o nową Ewangelię. Ta roztropność jest zgodna z tradycją Kościoła w odniesieniu do objawień prywatnych, uważa się bowiem, że pewność co do ich autentyczności opiera się na wierze ludzkiej, a nie – pochodzącej od Boga. W istocie bowiem ich rzeczywistość jest nam przekazana wyłącznie przez świadectwo widzących, a środkiem są często dobierane przez nich samych słowa.
Takie stanowisko Konferencji Episkopatu pozostawiało czytelnikom przestrzeń do samodzielnej interpretacji źródła dzieła, podobnie jak uczynił to Pius XII. Włoski wydawca jednak, twierdząc, że nie ma kompetencji, by się w tej sprawie odpowiednio wypowiedzieć, poprosił Episkopat o dostarczenie tekstu, który mógłby w książkach Marii Valtorty wydrukować. Niestety nigdy go nie otrzymał. Dlatego każdy nadal pozostaje wolny w swoim sumieniu w ocenie tych pism.

Od lat trwa pewne niezrozu­mienie

Niektóre osoby kwestio­nują to dzieło, ponieważ w pismach Marii Valtorty – poza wszy­stkimi faktami opisanymi przez czte­rech ewangelistów – znajdujemy też nieznane fakty czy wydarzenia, których w Ewangeliach nie ma. Czy powinniśmy się tym martwić i o to obrażać? W jednej ze swoich książek o. prof. René Laurentin stwierdził: „U Marii Valtorty widzimy Jezusa jako Człowieka w chwale, stąd tyle subtelnych i niezwykłych cech. Ona w niczym, pisząc, nie odbiega od Ewangelii, będącej małą cząstką Jego ogromnego dzieła. Opisuje zdumiewająco ludzi, wydarzenia, faunę, florę, astronomię tamtego czasu, nie wiedząc nic o tym wszystkim, ponieważ nie miała ani wykształcenia w tej dziedzinie, ani nie odbyła żadnych podróży.”
Jaką wartość powinny mieć te opisane zadziwiające historie?
Przede wszystkim oczywiste jest, że Maria Valtorta nie jest równa ewangelistom, pomimo słów, które pojawiają się na samej okładce jej książki, którą określiła: Ewangelia, która została mi objawiona. Choć tytuł – jaki stanowi to zdanie – jest dwuznaczny, to książka nie jest częścią obiektywnego objawienia. Nawet dokładne szczegóły jakie Maria podaje, nie stanowią Objawienia. Są one po prostu dodatkowymi informacjami, otrzymanymi ustnie lub intuicyjnie od Chrystusa. Wiele z tych informacji można historycznie zweryfikować. Pochodzą one od Chrystusa, ale nie jako Objawiającego nową Ewangelię.
Także zadziwiające historyczne zbie­żności, przykuwają uwagę historyka, ale nie pozwalają mu sprecyzować, o jaki rodzaj inspiracji chodzi: boski czy ludzki.
To, co możemy powiedzieć na korzyść Marii Valtorty, to fakt, że potwierdza ona, lepiej niż jakikolwiek inny widzący, historyczną prawdę nowych elementów, o których właśnie dziś dyskutujemy.
Z tej perspektywy fundamentalne jest następujące stwierdzenie: obszerne stronice zapisane przez Marię Valtortę nie dodają niczego do podstawowej doktryny Chrystusa.
Wiele dialogów zapisanych przez Marię Valtortę, rozwija, ale nic nie dodaje do doktryny Chrystusa. Podobnie cuda, o których tylko ona nam donosi, są analogiczne do uzdrowień z Ewangelii i w żadnym stopniu nie wzmacniają objawionej nam już boskości Chrystusa.
Jest to historyczne uzupełnienie Ewangelii, które jest nam przedstawione i pozostawione naszemu prywatnego osądowi.
Status niektórych czytelników tego dzieła (Pius XII, Paweł VI, Jan Paweł II, kardynałowie, teolodzy, bibliści) zaprzecza twierdzeniu, jakoby „Poemat Bo­ga­-Człowieka” sta­nowił dzieło nie­potrzebne lub szko­dliwe dla wiary.
Dzieło o życiu Jezusa i Jego Matki powinno więc zostać przyjęte za to, czym w istocie jest:

To dar dla na­szego czasu

Jego „zadaniem nie jest poprawienie lub uzupełnienie ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomoc w życiu nim w sposób pełniejszy w naszej epoce.”
Taka jest rola objawień prywatnych. Nawet Niebo się temu podporządkowuje. Dogmat o Niepokalanym Poczęciu nie zrodził się podczas objawień w Lourdes, lecz w Kościele w zgodzie z Objawieniem publicznym, którego jest on strażnikiem. Jakie jednak byłoby oddziaływanie tego Dogmatu bez oddziaływania Lourdes? Tak samo jest z innymi objawieniami prywatnymi, łącznie z tymi, jakie w Paray-le-Monial otrzymała Małgorzata Maria Alacoque.
Zgodnie z tym, co Jezus powiedział Marii Valtorcie, dzieło to ma podwójny cel:
– pomóc nam lepiej pojąć Jego życie i słowa;
– potwierdzić wieczną Ewangelię w epoce, która ją zniekształciła.
Dla większości czytelników, którzy o tym dają świadectwo, pre­cyzja scen i postaci nadaje temu dziełu nieoczekiwaną głębię, dlatego ponawiana lektura jest jak prawdziwa pielgrzymka w czasie i przestrzeni śladami Jezusa: sceny z Jego życia stają się autentyczne.
To spotkanie staje się nierzadko tak wstrząsające, że pociąga za sobą lepsze zrozumienie Ewangelii, a nawet skłania ludzi do powrotu do Boga, do prawdziwych nawróceń.
Maria Valtorta znajduje się pośrodku każdej sceny, pomiędzy tymi, którzy podążają za Jezusem. Opisuje co widzi i co słyszy. Odczuwa zapachy, temperaturę, może się odwrócić, aby zobaczyć, kto stoi za nią…
Te szczegółowe opisy wydarzeń i sytuacji wyjaśniają ogrom tego dzieła – blisko 5 tysięcy stron. Na przykład Błogosławień­stwa, które u Mateusza czy Łukasza zajmują zaledwie kilka linijek, w dziele Marii Valtorty zajmują obszerne stronice: jesteśmy przeniesieni w środek tego wielkiego tłumu, jaki ich słucha. Widzimy górę i jezioro w oddali. Pojmujemy, dlaczego Mateusz pisze o „górze”, a Łukasz o „równinie”. Widzimy, jak apostołowie walczą, by sobie poradzić z tym napływem ludzi. Widzimy Jezusa, a przede wszystkim słyszymy, co On mówi, w Swoim niepowtarzalnym stylu, aby wyjaśnić Błogosławieństwa.
Dzieło wypełnia przez to pierw­sze zamierzenie: potwierdza wieczną Ewangelię. Zdumiewający paradoks, bo jest to dzieło, które w sposób widoczny przekracza możliwości pokornej redaktorki.
We wszystkich epokach, lecz zwłaszcza w naszej, bibliści, egzegeci, historycy badają Pismo Święte w świetle historii, poszukując dowodów autentyczności. Niektórzy odnajdują ten czy inny powód dla wykazania niezgodno­ści ze źródłami historycznymi, inni wypunktowują niezmordowa­nie zaprzeczające sobie informacje u różnych ewangelistów. Widzą w tym deformację, która dla pozbawionych dobrej woli jest zamierzoną manipulacją autentycznego przekazu dokonaną przez Magisterium Kościoła.
W ich wnioskach ma się rzekomo znajdować prawda naukowa. Niektóre z tych teorii, co trzeba przyznać, są wytworem czystej wyobraźni, z której się czyni „naukową dyscyplinę”. Jeden opiera się wyłącznie na Łukaszu, inny odrzuca Mateusza, trzeci odnosi się wyłącznie do apokryfów. Na szczęście, w tej licznej grupie, nie wszyscy są tacy.
Stosując te same metody, czyli prawdę i zbieżność historyczną i naukową, Maria Valtorta dochodzi do zasadniczo odmiennych wniosków: to autentyczna Ewangelia potwierdzona przez Tradycję. A właściwie nie ona, bo jest tylko narratorką, lecz coraz liczniejsi specjaliści, którzy bez uprzedzeń badają jej dzieło.
Ciekawy przykład znajduje się u Łukasza (6,1). Wulgata mówi nam o „sabbato secundoprimo”. Od dawna tekst ten w ogóle zniknął z Biblii katolickich, gdyż był niezrozumiały, przechował zaś się w niektórych bibliach protestanckich (np. KJV: „And it came to pass on the second sabbath after the first” – tłum.: w drugi szabat po pierwszym) ale i one nie wyjaśniają go właściwie. To u Marii Valtorty znajdujemy te odkrywcze słowa: chodzi o pierwszy szabat po drugiej Passze (Passa’h Sheni), czyli po święcie, które zniknęło po zburzeniu Świątyni. Scena rozgrywa się na 15 dni przed Pięćdziesiątnicą (Shavouot), inaczej zwaną świętem żniw, co wyjaśnia fakt, iż kłosy zbóż leżą i zgłodniali apostołowie mogą się najeść.
Życie Jezusa opisane przez Marię Valtortę zawiera w sobie wszystko, o czym donoszą czterej ewangeliści, bez pominięć i bez sprzeczności. Wystarczy przeczytać, aby się o tym przekonać.
Wielcy uczeni tacy jak o. Gabriel M. Roschini lub prof. René Laurentin najpierw przyjęli dzieło Marii Valtorty jako pobożne rozważania, jednak intelektualna uczciwość skło­niła ich do głębszej analizy i do przedstawienia kolejnych wniosków.
Na początku XX wieku, św. Pius X zajął się z wielką mocą egzegetami „modernistami”, oskarżonymi o atakowanie samych korzeni wiary i Kościoła aż po zaprzeczanie boskości Chrystusa. Jednak jego stanowcze działanie nie wzięło dostatecznie pod uwagę potrzeby zestawienia przez egzegetów wiary z nowymi danymi, jakich dostarczały badania historyczne.
Tak więc, 40 lat później, publikacja przez Piusa XII encykliki Divino afflante spiritu (o właściwym rozwoju studiów biblijnych), umożliwiła swobodne badania egzegetów.
W chwili publikowania tego tekstu przez Piusa XII, we wrześniu 1943 r., Jezus przekazał Marii Valtorcie Swoje pierwsze dyktanda, a następnie wizje Swego życia w Palestynie sprzed 2 tysięcy lat.
Na zakończenie tej pracy, liczącej blisko 5000 stron, uzasadnił niezwykłą wagę zamierzonego celu. W swej przestrodze, usprawiedliwia uwalniający działania egzegetów tekst Piusa XII, a jednocześnie rozumie powagę problemów, z jakimi zmagał się św. Pius X w 1907 r. Jednak przede wszystkim Jezus wyciąga inne wnioski: działać należy nie przez ekskomunikowanie zwolenników „modernistycznej” egzegezy, jak uczynił Pius X, nie poprzez wdrożenie systemu karania, lecz należy rzucić wyzwanie pozytywizmowi: otworzyć pola poszukiwań naukowych, które stawią czoła analizom historycznym, teologicznym i egzegetycznym.
A zatem Jezus nie zamierza nadawać wizjom, jakich udziela Marii Valtorcie, walorów literackich, lecz mają one stanowić ważny wkład w eschatologiczną walkę.
To zaskakujące, w ilu punktach Księgi te ukazują i potwierdzają historyczne detale, w niczym nie przeciwstawiając się Ewangelii, lecz wydają się właśnie potwierdzać jej spójność, jak konkluduje ks. Laurentin.
Maria Valtorta otrzymała wiedzę – wizje i dyktanda – po to, aby nas zanurzyć w szczegółach z życia Jezusa. To charyzmat jej życia: nie otrzymuje nowej Ewangelii (co by się wiązało z jej potępieniem), lecz widzi i opisuje nam obraz, po którym swobodnie możemy się przechadzać, nigdy jednak nie myląc Boskiej Ewangelii Jezusa Chrystusa z tą natchnioną anamnezą.
Taka była jedyna i nietuzinkowa łaska dana Marii Valtorcie, która w głębokiej komunii połączyła ją z Chrystusem. Czego szukać więcej? „Kto przeczyta, ten zrozumie”, jak słusznie zauważył Pius XII.

Przekład z franc.: Ewa B.

Tekst został opublikowany w nr 2/2018 pisma „Vox Domini”